Recenzje

O artystce » Recenzje

"Kurator wystawy dołączył do ekspozycji obrazy Ilony Wojciechowskiej, przeciwstawiając architektoniczne krajobrazy miejskie jej autorstwa bardziej organicznym interpretacjom pozostałych artystów. Uproszczone wizerunki budynków w uporządkowanych, geometrycznych formach wyczarowują postmodernistyczny, minimalistyczny świat poprzez subtelną modulację barw. Tym sposobem geometryczne formy stają się animowane i spójne, łagodząc kanciastość elementów.

Z płócien Ilony Wojciechowskiej świeci miłość do Nowego Jorku. Artystka zastosowała m.in. farbę akrylową i karton. Nasycenie kolorami geometrycznych wizualizacji budynków tworzy szczególną atmosferę pastelowych pasaży. Prace, nawiązujące do betonu i stali, łączą twarde krawędzie i liryczność. Stanowią subtelny komentarz (...). Zwraca uwagę seria żywych interpretacji obrazu Mostu Brooklyńskiego".

Anne Rudder (Gallery & Studio Art Magazine)

 

"Pejzaż architektoniczny to temat, który niejednego artystę zwiódł na manowce. Łatwo tu o werystyczny banał, dominację szczegółu nad ogólnym wyrazem oraz przeładowanie informacją. Twórczość Ilony Wojciechowskiej unika tych uchybień dzięki błyskotliwemu skrótowi myślowemu i zdolności syntetycznego ujęcia tematu. Może dlatego widoki z płócien artystki wydają się być czymś pomiędzy niedokładnym wspomnieniem a zapisem fotograficznym odwiedzanego miejsca.

Portretowana architektura jest tu jakby zatrzymana w stop-klatce i poprzez uproszczenie formy zyskuje wymiar plakatowy, a jednocześnie do pewnego stopnia symboliczny. Malarka uzyskuje ten efekt dzięki oszczędności środków wyrazu, często operując płaską plamą jednolitego koloru, pochłaniającą zbędne elementy, mogące odwracać uwagę od tego co najważniejsze - wzajemnego układu brył i barwnych powierzchni.

W swoich obrazach Ilona Wojciechowska dokonuje bezwzględnej selekcji składników rzeczywistości, ujawniając kompozycyjne walory przenoszonych na płótno miejsc. Co ciekawe, redukując malowane obiekty do prostych znaków bliskich pop-artowskiej syntezie, artystka współgra też ze współczesną wrażliwością wizualną przeciętnego pożeracza obrazów, którego percepcja, ukształtowana przez internet i migawkowe ujęcia z telewizji, przyzwyczajona jest do szybkiego odbioru jasnych, wyrazistych i uogólnionych komunikatów".

Paweł Jagiełło, krytyk sztuki

 

"Ukazuje bliski człowiekowi współczesnemu obraz miasta oglądanego w biegu. Obrazy podobne są wizjom minimalistów, sprowadzających swe prace tylko do tego, co niezbędne. Malarstwo Ilony Wojciechowskiej przywodzi na myśl neony reklamowe. To sklepik form, piktogram miasta, pomijający detale w celu uchwycenia samego charakteru rzeczy obrazowanej. Szczegóły rozbijałyby całość, pozbawiając prace swoistej zenowskiej czystości".

Bogna Nowakowska, krytyk i historyk sztuki

 

"Początek wiersza 'Ulica' Tadeusza Peipera przychodzi na myśl podczas oglądania obrazów Ilony Wojciechowskiej. Ponad 20 ze swoich prac malarka zaprezentowała na wystawie w Galerii Kuriera Plus. Pion i poziom dominuje na płótnach artystki, która niedawno przyjechała z Polski i wyraźnie zafascynowana Nowym Jorkiem przystąpiła do artystycznych zmagań z miastem. 

Jak oddać istotę metropolii? Wojciechowska wybrała estetykę konstruktywizmu: oglądamy na płótnach akrylikową radosną farbą malowane geometryczne formy nowojorskich budynków - biurowców i domów mieszkalnych. Krzyżują się linie pionowe i poziome, barwne prostokąty przedzielone odcinkami okien, balkonów, czy innych elementów architektonicznego krajobrazu. Wąwozy ulic, prześwit miedzy wysokimi gmachami i błękitne niebo gdzieniegdzie wyzierające spoza zabudowy. Brak ludzi, brak życia, brak ruchu, tych charakterystycznych elementów wizualnego zgiełku nowojorskiej metropolii. Wojciechowska wybrała statyczny model miasta, w jego geometrycznym porządku, jak się jawi na desce kreslarskiej - nowy, świeży, nie tknięty ani czasem, ani kurzem miasta. Tylko że w przeciwieństwie do "klasycznego" konstruktywizmu, który w Polsce ma świetną tradycję, z jego skłonnościa do czerni i bieli, malarka swobodnie korzysta z kolorów. W jej wizji miasto jawi się jako niezwykle kolorowe, plastycznie świetnie skomponowane dzieło sztuki. Ujmujące w prostocie zamysłu, a zarazem imponujące w skali wykonania.

W ujęciu polskiej malarki Nowy Jork dominuje, zabudowa zasłania niebo, spoza budynków nie widać nic poza niekiedy skrawkami czystego nieba. Nie jest to miasto zieleni, parków, skwerów i trawników, ani miasto restauracji, kawiarni, sklepów itp. Nowy Jork to "maszyna" do mieszkania i pracy w urzędach. Boisko z piłkarzami na jednym z obrazów Wojciechowskiej stwarza jedynie perspektywę spojrzenia na gmachy miasta oraz dostarcza okazji do umieszczenia kolejnej barwnej plamy; nieproporcjonalnie duże pieski wśród wieżowców Manhattanu stanowią raczej element ozdobny jako wyraz zmęczenia artystki kamiennym pejzażem, niż faktycznie żywe stworzenia zabłąkane w kratownicy ulic. Podobnie mamy w przypadku dwóch obrazów przedstawiających budynek Muzeum Guggenheima. W odruchu emocji artystka domalowała dwa czerwone kogutki, jak z polskiej wycinanki, do szczytu fasady efektownego gmachu Franka Lloyda Wrighta, oraz jednego - do wizerunku innego punktu spojrzenia na tę konstrukcję.

Ilona Wojciechowska zapewnia, iż wszystkie jej obrazy przedstawiają rzeczywiste budynki Manhattanu. Zapewne, choć dla postronnego odbiorcy tego malarstwa jej architektoniczne, kolorowe i wpadające w oko kompozycje sprawiają wrażenie po prostu symbolicznych przedstawień metropoli jako takiej, metaforycznych skrótów wielkomiejskiej zabudowy w ogóle. Może to być każde inne nowoczesne miasto - Chicago, Szanghaj albo Frankfurt.

Pochodną częścią jej twórczości, zaprezentowanej w Galerii Kuriera Plus, są malarskie abstrakcje nowojorskie, ujęcia metropolii w jej najbardziej typowych przejawach. Pośród barwnych, geometrycznych form wizerunki stanowiące o wizytówce Nowego Jorku, np. Statuę Wolności czy mosiężnego byka z dystryktu finansowego. Nowy Jork jako abstrakcja, w całości nie do ogarnięcia, jedynie we fragmentach do uchwycenia i zapamiętania - metropolia sprowadzona do jej najprostszych układów, najbardziej wizualnie oczywistych elementów.

Innym rodzajem twórczości, choć także wyrastającym z fascynacji miastem, są niewielkie efektowne obrazki malowane luźniejszą ręką - małe pejzaże miejskie, kameralne ujęcia już bez monumentalnego rozmachu cechującego większość jej obrazów, jakby prywatne spojrzenia na Nowy Jork - zwyczajniejszy, bardziej ludzki, bez geometrycznej perspektywy, bez monumentalnego wymiaru - domy, ściany, zaułki. Normalne miasto"...

dr Czesław Karkowski, krytyk i publicysta